piątek, 12 listopada 2010

O... pogodzie.

Witam wszystkich. Znowu. Na początek takie małe wytłumaczenie. Jako, że jestem osobą roztrzepaną - myślącą jedno, piszącą drugie, w poprzednim wpisie obwieściłam, iż będę tu publikować w czwartki i piątki. Oczywiście pisząc piątek, myślałam o wtorku.
Podsumowując: wpisy będą we WTORKI i CZWARTKI. Napiszę to też w rubryce z boku.
Hmmm... Jako, że miałam bardzo mało czasu na wymyślenie tematu, to z góry przepraszam za jakość tego postu.
Pod wpływem impulsu wybrałam... pogodę. Nie, nie mam zamiaru bawić się w pogodynkę i opisywać niże i wyże nad waszymi miastami. Konkretniej chodzi mi tu o tematy rozmów z ludźmi, których nie znamy, bądź wiemy tylko jak się nazywają. Osobiście mam z tym ogromny problem, ponieważ nie lubię rozmawiać o przysłowiowej "pogodzie". Nie lubię również rozmów nic nie wnoszących, czyli pieprzenia od rzeczy. Moim zdaniem to po prostu nie ma głębszego sensu.
Więc z mojej powyższej wypowiedzi możecie wywnioskować, że raczej rzadko zagaduję do kogoś kogo nie znam dobrze, przez co jestem uważa za osobę zamkniętą na nowe znajomości, a nawet "izolującą się". Nie zgadzam się z tym wcale. To, że nie lubię rozmawiać o niczym nie znaczy, że nie lubię poznawać nowych ludzi, prawda? Hmm, zaczyna to brzmieć jakbym zaprzeczała sama siebie, ale rzeczy mają się tak:

Jak poznam kogoś nowego to lubię porozmawiać np. o jego hobby, a nie o tym jaka to ładna trawa rośnie obok. 

Rozmowy bez sensu są... bez sensu. No tak, a masło jest maślane.
Wdrążając się głębiej w "rozmowy" to lubię czasami posłuchać o czym konwersują ludzie, na przykład jak jadę autobusem. I zazwyczaj jestem zdziwiona tym o czym rozmawiają. Obrazując to, większość pogawędek wygląda tak:
Wsiada kobieta do autobusu, kasuje bilet, zajmuje miejsce. Autobus rusza. Na następnym przystanku wsiada jej znajoma, która nie chce wyjść na niegrzeczną, siada na puste miejsce obok niej. Witają się. Zaczynają rozmowę. O czym rozmawiają? Pewnie każdy z was powie teraz, że któraś z kobiet rzuciła pytanie "Co słychać?". Nie. Niestety nie.

- Hej!
- Hej! Słyszałaś o tej nowej przecenie pietruszki w Kauflandzie?

W tych momentach się zazwyczaj krztuszę i nie słyszę części dalszej. Że co proszę? Nie rozumiem tego, naprawdę. Głupią przecenę głupiej pietruszki każdy może sobie sprawdzić w głupiej gazetce towarów!
Ale popatrzmy na to z drugiej strony. Może te kobiety widziały się niedawno i nie wypadało zapytać "Co słychać"? Może przecena pietruszki była dla nich ważnym i ciekawym tematem? Może po prostu nie chciały wyjść na niegrzeczne i zaczęły rozmowę o niczym?
No właśnie. Teraz interesuje mnie ostatnie pytanie.

Wychodzenie na niegrzeczną/niegrzecznego.

Czy nie dosiadając się w np. autobusie do znajomego i nie zaczynając bezsensownej rozmowy, wychodzę na niegrzeczną/niekulturalną/chamską/aspołeczną?
Nie wiem. Dla mnie to proste. Wiem o czym chcę pogadać, znam tematy które zainteresują obie strony - rozmawiam. Nie wiem o czym chcę gawędzić, nie znam osoby na tyle, żeby stwierdzić o jakich tematach chętnie pokonwersuje - nie wdaję się w rozmowę.
Dlaczego niektórzy po prostu tego nie rozumieją?

Pytanie, czyli temat zagorzałej, SENSOWNEJ dyskusji: Co Wy myślicie o rozmawianiu o przysłowiowej "pogodzie"? Czy sami czasami chcecie pogadać, tak tylko, żeby pogadać, nie widząc w tym głębszego sensu? Macie, tak jak ja, problemy z rozmawianiem o kompletnie niczym, czy może na odwrót?

Do zobaczenia we wtorek!

P.S. Zauważyliście, że w tamtej notce napisałam, do zobaczenia w poniedziałek, pomimo, że myślałam o wtorku i pomimo, iż napisałam na początku piątek? Dziwne.
P.S.2 Dziękuję Michasiowi za wklejanie adresu mojego bloga gdzie popadnie! :D

6 komentarzy:

  1. No więc, nie ma za co :D Co do pytania... (pytania, kocham pytania^^) to powiem ci, że w moim otoczeniu ( i o dziwo, to nie dżungla) bardzo często mogę usłyszeć rozmowy bez sensu, których powodem najczęściej jest np. nie słuchanie innych osób ( - Cześć, ładna dzisiaj pogoda, nie? - Lubię monte.) Wiele osób także rozmawia z osobami zaczynającymi taką rozmowę z grzeczności. Ja osobiście sensu w tym nie widzę, bo jak chcę mieć bezsensowną rozmowę to pogadam sam ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc na wstępie chciałabym wkurwić się na przedmówcę bo pierwsza chciałam napisać komentarz!!! Jeszcze się policzymy młody.
    No ale tak oprócz tegóż, to chciałąbym się zgodzić, i jak zwyklę poprzeć tezę głupotą ludzi która jest widoczna w każdej sferze życia. Widzisz jak dziwnie być inteligentnym w świecie idiotów? Moja przypinka powinna mieć strzałki we wszystkich kierunkach świata przy napisie ,,an idiot". I mam tak samo. Zresztą ludzi z którymi lubie rozmiawiać i mam o czym to można na jednej ręce policzyć. I po co mi tłumy pseudoznajomych?

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, u mnie w szkole rozmowa najczęściej brzmi tak: - Hej, fajny dzień nie? -C.. Ta, ta.. Mhm.. - Ej, słuchasz mnie..? -Mhm, taa.. -.. Wolisz kolor czarny czy niebieski? -Co? nie, no coś ty, nie. Więc najczęściej siedzę cicho i w myślach rozmawiam sama do siebie. A co do pogody, to nigdy nie gadałam z nikim o pogodzie ._. no chyba, że o tym, że kocham śnieg <3. Mam tez oczywiście pare osób, z którymi rozumiem się, chociaż gadamy o niczym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właściwie masz rację.
    A co powiesz na taką tezę, że ludzie może hmm.. czasem potrzebują rozmowy tak se o do funkcjonowania, ale z racji tego, że harują jak woły, płyną w wielkiej lawinie i biegną w wyścigu szczurów wiecznie się spiesząc nie mają czasu zastanowić się nad tym co takie pieprzenie od rzeczy im daje, lub są zwyczajnie zbyt głupi na prowadzenie konwersacji która ma określony cel i wnosi coś do naszego życia/otoczenia or whatever.
    Mam nieodparte wrażenie, że młodzież ma o wiele więcej do powiedzenia, ma dużo ciekawsze wizje i ogólnie jest o wiele bardziej ambitna i kreatywna niż ludzie dorośli, którzy przecież muszą być dojrzali i wiecznie poważni, w efekcie robią się gburowaci szarzeją, uciekają im ambicje przez co uciekają też tematy do normalnej rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jesteśmy dorośli, nie analizujmy dorosłych, pisać (żeby było ziarnko prawdy) można tylko o sobie.
    Popieram koleżankę wyżej co do potrzeby rozmawiania o niczym.
    Taka rozmowa daje nam świadomość,że osoba z którą rozmawiamy nie jest zrażona naszą obecnością. Odpowiedź na (możliwie beznadziejny) temat przez nas podjęty jest swego rodzaju akceptacją i sygnałem że największym marzeniem naszego "rozmówcy" nie jest to byśmy zniknęli. To bardzo miłe...
    Drugim plusem takiej rozmowy jest znalezienie tego WSPÓLNEGO tematu. Rozmawiając o pogodzie, kiedy już obydwaj rozmówcy przysypiają, natykamy się na temat "śniegu" i okazuje się że ten śnieg oboje kochamy, bo święta, bo narty, bo sport. Wtedy cała rozmowa o wyżach i niżach, deszczach i ciśnieniu nabiera sensu. I niestety często nie mam możliwości jej pominięcia.
    - Tylko nieliczni chodzą z listą zainteresowań wytatuowaną na czole.
    - Rozmawianie o miłości do złotówek polskich z kolegą z zajęć "kolekcjonerów polskich monet" lub rozprawianie o wymianie strun i podniecanie się faktem że twoja nauczycielka z gitary potrafi stroić swoje cudo <- jest moim zdaniem gorsze niż podziwianie gradu za oknem. (nie mam oczywiście za złe takich rozmów, ale nie są one sukcesem).

    Bo w przypadku gradu w jakikolwiek sposób walczymy ze ścianą która pozornie nas dzieli.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak słyszę rozmowy mojej mamy i babci to krew mnie zalewa. dzwonią do siebie codziennie i głównym tematem jest pogoda! albo pogrzeby.
    - ale u nas zimno (no bardzo dziwne, listopad mamy) - no, u nas też. padało rano. - aha, u nas nie. - a znałaś Ty tego Józka od Danki z Michałówki tej co z nią kiedyś Stefan pracował w Kruszkach? - yy.. ten Stefan od Haliny z Obornik? - no ten sam! zmarł wczoraj...
    rzeczywiście bardzo ciekawe tematy rozmów mają ludzie w dzisiejszych czasach. wychodzę z założenia, że jeśli mam gadać o pogodzie czy innych bzdetach to się nie odzywam bo po co na siłę rozmawiać o czymś bezsensownym.

    OdpowiedzUsuń